1. |
Listopadowe cienie
04:15
|
|
||
W głębinach zimnego nieba
W oceanie mroku gwiazd
Swe serce pragnę pogrzebać
Niech bezmiar karmi mój proch
Za bladą tarczą słońca
Splatają ścieżki się
Wstęgą ponurą, wilgotną
Osiada noc, gaśnie już dzień
Sowich piór słychać już szmer
Obłok pary zastyga gdzieś
Wilcza żądza podnosi swój łeb
W srebrnej toni rozpływam się
I stoję nagi pośród cieni
Martwe ramiona szarpią skroń
Zimna skóra wkrótce się przemieni
Zimne serce, listopadowa noc
Rdzawa czerwień, zgniła żółć
Wystygłe ciało chciwie okrywają
Herold nocy waży ciężar tych słów
Resztki życia korzenie zachłannie wysysają
Wkrótce spadnie pierwszy śnieg
Ponure powietrze zmienia się,
Martwą aurą rozleję dni
Trupią bielą, czerwienią krwi
|
||||
2. |
W trupiej aurze księżyca
05:07
|
|
||
W żałobną czerń odziany
Kadzideł spijam woń
Światłem świec oblany
Krwią wyznaczam krąg
W trupiej aurze księżyca
Kroczę pośród mar
W trupiej aurze księżyca
Skostniałych dotykam warg
Z milczącego od lat serca
Zastygłego w czarną noc
Pragnę posiąść starego mędrca
Sekret i skrytą moc
By wspiąć się ponad szczyty
Gdzie koniec początek ma
Rozpalić ten ukryty
Wydarty życiu skarb, wydarty życiu skarb
I patrzeć jak ostatni słońca promień
Stygnie, jak w ciszy drży
Usłyszeć lament jak zradza koniec
Rozpaczy i smutku krzyk
|
||||
3. |
Szum martwych drzew
06:11
|
|
||
W porannej mgle zapomnienia
Mróz ściera kroki me
Czarnym ptakom rzucam wspomnienia
Moja krew niech karmi je
Ze wstrętnych resztek wyłuskam kość
Niech zimny wiatr rozetrze proch
Na martwej ziemi jałowa sól
W rozdartej piersi pierwotny ból
W zastygłym tym, trupim całunie
Kreślę na nowo umarły dla mnie świat
W zastygłym tym, trupim całunie
Sadzę cichy, martwy sad
W porannej mgle zapomnienia
Mróz ściera kroki me
Czarnym ptakom rzucam wspomnienia
Moja krew niech karmi je
Rzekom nadać próżny bieg
Niech oplotą bezpłodny brzeg
Mego życia, mojej krwi
Martwość bije sercem mi
W zastygłym tym, trupim całunie
Kreślę na nowo, umarły dla mnie świat
W zastygłym tym, trupim całunie
Sadzę cichy, martwy sad
Błędne koło, śmierci bieg
Czarnych wron nawoływanie
Pusty dzwonu cichy jęk
Gorzki łyk i umieranie
W martwych drzew się wsłuchać szum
Zgasić mdłe oko słońca
Trwać tak sam, pośród pustych pól
W beznadziei, tak bez końca
|
||||
4. |
Żałobna liturgia nocy
05:04
|
|
||
Zimna ziemia, martwy wiatr
Skroń spleciona szronem traw
Czarna suknia pośród drzew
Zgniła żółć i rdzawa czerń
Rozlewa się nieludzki chłód
Ścina krew i obłok z ust
Kruchy szelest wokół mnie
Ostatni dźwięk nim odejdę w cień
Nade mną chmur ponury sznur
Przygniata swym ciężarem
I pierwszy grom i pierwszy lód
Pośmiertne mi stawiają mary
Jest obok mnie, już szepce mi
W kołysce piersi układa mą głowę
Splot zimnych palców, wyschnięte łzy
Już starych duchów słyszę mowę
Grobowe zimno, szmer podziemnych rzek
Płaszcz deszczowych strumieni
Ponurej nocy stłumiony szept
I woda wkrótce w lód się zamieni
Odległa kraina tak bliska mi
Gdzie śmierć jak biel paląca
I cisza trupim całunem rozlana
W lodowych ogrodach kwitnąca
Martwe ciało nie należy
już do tego świata
Martwe ciało obmywa zimny deszcz
Okrywa wilgotna, zgniła szata
Duchy wyrwały mój ostatni dech
I tkają nim wspomnienie
Wybrzmi nim las, straszliwy śpiew
Dopełnia się przeznaczenie
Ciemność pokryła świat
Lód wypiera ciepło żył
Ciszę tnie ponury wiatr
I gna po niebie trupi pył
|
||||
5. |
Wielkopolska samotnia
03:45
|
|
||
Upiorne ramiona dotykają chmur
Wisielczo zgięte drzewa
Zagubionych ptaków klucz
Siny pruje bezmiar nieba
Pobliski las, zagubione duchy wspomnień
Na nowo, w mroku rozpalają ogień
Zgniłe liście wyrzucone w górę
Tańczą niczym ćmy
Wołają mnie posępne ramiona
Sinym wieczorem
Gdy to co widzialne staje się martwe
Gdy każde marne życie zamiera
Pierś swą wystawiam na wyjący wiatr
W wielkopolskiej, mej samotni
I pełen obawy przed tym co niewidzialne
Kroczę poprzez bagno rozlanych pól
Stalowy horyzont rozmywa deszcz
Niech spłucze świata brud
Oplata mnie korowód pni
Milcząco w tej męce skręconych
Rozkwitł już zmrok
I zamilkł już świat
Rozpoczynam pieśń, niech żałobnie dzwonią gwiazdy
Odnalazłem zapomnianą ścieżkę
Co prowadzi w jedną tylko stronę
|
||||
6. |
|
|||
Rozpaczliwie wyje wiatr
Straszliwym skowytem wdziera się w szczeliny
Przenika ciało, umysł, ścina krew
Wśród tych dzikich jęków czuję że muszę
Odpowiedzieć na ten zew
Idę sam pośród głodnych cieni
W ręku trzymam nagich czaszek pęk
Muszę sprawić że bieg czasu się odmieni
Wleję w każde serce rozpacz, pomór i lęk
Zmarznięte błota niech teraz, późnej jesieni
Otworzą swoją gardziel, pochłoną marny świat
Żałosne ciała niech w suche truchło zmieni
Zastygłe w przerażeniu na kolejne tysiąc lat
A owoc marnych pragnień obróci się w proch
A wiatr ten przeraźliwy niech pogrzebie go
Przykryje zimne groby na zawsze ciche już
Niech te pokryje syty trupim jadem bluszcz
Tak mi szepcą duchy ukryte pośród nagich pni
Tak szepce mi wiatr co wygnał nawet ptaki
Samotnie i tak błogo, ponuro szumi las
Leniwie płynie krew wśród zimnych cieni
|
||||
7. |
Czarna rozpacz
05:44
|
|
||
Zamarł kościelny dzwon
Niedokończona, żałobna pieśń
Zawisła martwo w konarach drzew
Biały gołąb, śmierci ton
Na kamieniu rdzawa pleśń
Wilgotne powietrze, czarna rozpacz
Zimne oblicza strzegą spoczynku zmarłych
Kamienne cienie otulają groby
Przed chłodem, od którego ucieczki nie ma
Zastygły łzy na szarych piórach
Ręce rozpaczą przykute do twarzy
Skulone płaczą drzewa i trupia noc
Białe robaki, planetarne hieny
Puste toczą oczodoły
Żałośnie wyje brama, tuląc zgniły mur
Pomiędzy życiem a pomnikami zapomnienia
Tu trupia rdza dawno pożarła boga
Opadają kamienne skrzydła
Toną pomniki w potokach błota
A ramiona zimnych krzyży
Wyciągnięte w sine niebo zastygają
|
||||
8. |
|
|||
Ostatni pokłon w płomieniu żałobnej świecy
Czarny welon, umarłe już życie
Otwarta trumna
by po raz ostatni zapłakać
Nic nie możesz zrobić tchnieniem śmierci owiany
Nic nie możesz zrobić
Woskowe twarze w księżycową noc
Ślepa żądza
Wstające ciała zmarłych, całuny szarpie wiatr
Ostatnie chwile życia w świadomości zmarłych
Pamiętają krzywdy i jeszcze mogą
Pamiętają krzywdy i jeszcze mogą przyjść!!!
Tak bardzo samotni w ciasnej trumnie
Otuleni w wieczną ciemność i wieczne zimno
Mogą przyjść z ziemi
Poczujesz wtedy ich zgniłe oddechy
Dotyk spragnionych ciepła rąk
Ostatni pokłon świecy twego gasnącego życia
Ostatnie krople krwi, szum pustych żył
Ślepo błądzące ręce umarłych
Płynące mogiły ostatniego snu
|
||||
9. |
Pożegnanie jesieni
05:39
|
|
||
Upiorny wicher
Szarpie strzępy drzew
Tak strasznie trupich
Tak strasznie trupich
Zgrzyt pękniętych płyt
Zapomnianych w tym lesie mogił
Pozbawionych tyle lat
Pamięci, teraz tylko lęk
Nieludzki chłód
Pośród starych grobów
I nie ma już i nie ma już
Żadnego tutaj życia jakie znasz
Rozlana martwa otchłań
Pochłania mnie
Wysysa ze mnie życie, spija krew
Martwą ziemię, cichą ziemię
Skuwa pierwszy lód
Ostrym szponem sięga w głąb
Aż po grób
I wieczna rozległa pustka pode mną
Szkieletów jęk i ciemność
I stoję tu sam
Gdy upiornie wyje wiatr
Związany z tym co zapomniane
Co dawno odeszło, co skryte pośród mogił
Ostatni ukłon drzew
Ostatni nocy szept
Stare duchy przyjmijcie dar
Serca, które nie należy już
Do tego świata
Ze starych kości wiążę posłanie
Ostatni spoczynek, martwy sen
Zgrzyt kamiennych płyt
Zapomnianych w tym lesie mogił
I nie ma już, i nie ma już
Żadnego życia jakie znasz
|
||||
10. |
Ostatni sen
01:17
|
|
||
instrumental
|
Streaming and Download help
If you like Zmora, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp